Nazywam się Izabela Nowek-Tomczyk i od trzech lat zajmuję się turystami w jednym z najmniej znanych krajów europejskich czyli w Albanii.
Już pierwszy raz jak tam trafiłam poczułam, że to moje miejsce. Przyjaciele wspominają, że w Tiranie, kiedy chaos komunikacyjny osiągał granice absurdu z miną oszołomionego dziecka wypaliłam „Ale rozpierducha! Ja tu jeszcze wrócę!”
Kuchnia albańska jest zbliżona do tej, którą spotykamy w Chorwacji, Czarnogórze czy innych krajach Półwyspu Bałkańskiego.
W restauracji możemy zamówić owoce morza, ryby czy grillowane mięso. Istnieją również potrawy charakterystyczne dla tego kraju. Aby uniknąć oskarżeń, że wyśmiewam się z kogoś tym razem opowiem moją przygodę związaną z jednym z najbardziej egzotycznych albańskich dań...
Vlora trzeba przyznać jest kurortem jak się patrzy.
Atrakcji jest co niemiara, a samo miasto jest jednym z największych w Albanii. Jednak nigdy nie sądziłam, że można się tam zgubić. Po tradycyjnym wieczorze albańskim organizowanym dla turystów wróciłam do hotelu. Już zasypiałam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi...